Każdy z czytelników znajduje się na innym poziomie rozwoju. Niektórzy nie są jeszcze na pewną wiedzę gotowi, w efekcie czego mogłaby ona przynieść więcej szkody niż pożytku. Dlatego też w każdym z tomów podeszłam do Życia z innej perspektywy. Z przyczyn, które wyjaśniłam powyżej, posuwałam się w przekazywaniu Prawdy powoli, z jak największą roztropnością i rozwagą. Przede wszystkim uszanowałam tych wszystkich ludzi, a jest ich większość, którzy uważają, że ich obecne życie jest jedyne, jakiego przyszło im doświadczać. Z jednej strony są to ludzie, którzy silnie zidentyfikowali się ze swoim ciałem fizycznym i nie są w stanie przyjąć wiedzy mówiącej, że są kimś więcej niż tylko tym, co podpowiadają im ich zewnętrzne zmysły. Ponieważ za pewnik przyjmują, że są wyłącznie fizycznością, a na ziemię przyszli ten jeden, jedyny raz, to ja również w pierwszym tomie Kołowrotu Życia podeszłam do tematu duszy, jakby było to rzeczywiście prawdą. Takie podejście najczęściej pochodzi od religii. Tymczasem niektórzy nie potrafią wznieść się ponad religię nawet wtedy, gdy już dawno od niej odeszli.
To dlatego w tomie pierwszym zinterpretowałam duszę w sposób, jakby na świecie znalazła się po raz pierwszy i jedyny. Przemilczałam reinkarnację, gdyż za każdym razem zstępowania duszy na ziemię wszystko inne odbywa się w identyczny sposób. Dusza pojawia się w fizyczności – nieważne, czy po raz pierwszy, czy kolejny – zawsze wtedy, gdy tego zapragnie. Mogłaby pozostawać nadal w niebie, gdzie panuje wyłącznie Miłość i Doskonałość, ale pojawiło się w niej pragnienie doświadczania. Dusza chce go doznać, bez względu na cenę, jaką przychodzi jej za owo pragnienie zapłacić. Być może dlatego, że w momencie pojawienia się takiego pragnienia dusza nie zdaje sobie jeszcze sprawy z tego, że nie może doświadczać swego nowego pragnienia w miejscu, w którym się dotychczas znajdowała. To nowe pragnienie posiada bowiem zupełnie inną wibrację od tej, która panuje w niebie. Miłość i Doskonałość są najwyższymi istniejącymi wibracjami, a pragnienie duszy, jak wielce wspaniałe by ono nie było, posiada inny, niższy poziom wibracji. Dlatego owo pragnienie wyrywa ją, czy też przesuwa z miejsca o wibracjach Doskonałości i Miłości do miejsca odpowiadającemu wibracją jej pragnieniu. To nic innego, jak właśnie pragnienie duszy inicjuje proces zstępowania na ziemię.
Aby móc zaistnieć w tym docelowym, niższym świecie, dusza musi się do niego odpowiednio przystosować. Tak jak nurek schodzący głęboko pod wodę musi ubrać odpowiedni kombinezon, tak samo dusza musi nałożyć na siebie coś w rodzaju kombinezonu – swe poszczególne ciała. Cały ten proces funkcjonuje samoistnie. Gdy tylko dusza pomyśli o swoim nowym pragnieniu, od razu zaczynają się tworzyć jej ciała subtelne. Najpierw mentalne, następnie astralne – inaczej zwane emocjonalnym – potem eteryczne, a na końcu fizyczne. Wtenczas już kompletnie ubrana, dusza znajduje się w ciele eterycznym, a na planie materialnym zaczyna się tworzyć dla niej najbardziej gęste ciało – fizyczne. Nie działa tu żadna forma kary, jak uczą nas religie. Powodowane jest to pragnieniem doświadczania czegoś innego niż doskonałości nieba. Ponieważ owo pragnienie przynależy do przestrzeni o niższych wibracjach, dusza przenosi się z rzeczywistości duchowej do rzeczywistości fizycznej, materialnej, gdzie to pragnienie może realizować. Nie jest to przyjemne doświadczenie. Odczucie duszy wrzuconej w świat fizyczny można przyrównać do wrzucenia w głęboką, zimną otchłań wody. I podobnie jak człowiek wrzucony do lodowatej wody znajduje się w stanie szoku, tak samo jest z duszą każdego nowonarodzonego dziecka. To tłumaczy fakt, dlaczego niemowlęta tak przeraźliwie płaczą, pomimo tego, że są otaczane troskliwą opieką. Są w szoku, a okres wychodzenia z tego stanu trwa tak długo, aż noworodek nie zaaklimatyzuje się do nowych warunków.
Będąc w raju, dusza ma pełną świadomość Boga oraz tego, Kim Jest w Istocie. Wie, że nie mogłaby się od Niego w żaden sposób oddzielić. Bóg jest Wszechobecny, jest Wszystkim we Wszystkim, więc nie da się oddzielić duszy człowieka od Tego, który jest Wszystkim we Wszystkim, a zatem również w niej. Jest to po prostu niewykonalne.
Wielu z moich czytelników zastanawia się, jak to możliwe, że po zstąpieniu do świata fizycznego całkowicie zapomnieli, Kim Są w Istocie, i czują się w pełni oddzieleni od Boga. W największej ilości przypadków spowodowane jest to tym, że przychodzimy na świat już istniejący, który jest zorganizowany w taki czy inny sposób. Nawet jeżeli będąc już na tym świecie z początku pamiętaliśmy o swoim boskim pochodzeniu, to szybko nam tę pamięć „wybito” z głowy. Nie dotyczy to wszystkich dzieci, a jedynie tych, które dają sobie tę nieprawdę wmówić. Dzieje się tak zawsze wtedy, gdy na to pozwoliliśmy i uznaliśmy, że jesteśmy uzależnieni od otaczających nas dorosłych, którzy nas karmili i się nami opiekowali. Z lęku, że przestaną się nami opiekować i będziemy pozostawieni samym sobie, nie widzieliśmy innego wyjścia, jak tylko się im poddać. Od tej pory, jak gdyby z konieczności, zaczęliśmy żyć tak, jak czynili to otaczający nas ludzie. W taki sposób przez najbliższe lata wchłanialiśmy jak gąbka wszystkie ich przekonania i przyjmowaliśmy je za swoje. Ich opinie stały się naszymi własnymi i w późniejszym życiu nie miało już żadnego znaczenia, czy należeliśmy do jakiegoś kościoła, czy nie należeliśmy do żadnego, czy chodziliśmy do niego z ochotą, z obowiązku, czy wcale. Nie miało też żadnego znaczenia, czy w kategoriach kościoła byliśmy tak zwanymi ludźmi wierzącymi, czy ateistami. Wszystko, co w późniejszym życiu nas spotykało, było tylko potwierdzeniem tego, co na temat życia i Boga dowiedzieliśmy się po przyjściu na świat.
A od przekonań na temat Boga zależne są życie i losy poszczególnych ludzi, zarówno tych przebywających tu na ziemi, jak i tych, którzy już ją opuścili. Żyjąc tak, jak otaczający nas ludzie, zaczęliśmy tak jak oni oskarżać Boga o wszelkie zło i to Jemu przypisywaliśmy w większości przypadków przyczynę wszelkich chorób, nieszczęść i klęsk. Zamiast Mu ufać i Go kochać, jak robiliśmy to podczas naszego pobytu w sferze duchowej, zaczęliśmy się Go bać, uważając za groźnego, karzącego, niesprawiedliwego, ponieważ takie zdanie na Jego temat mieli otaczający nas bliscy ludzie. Zupełnie nie ma zatem znaczenia, czy poszczególny człowiek jest wierzący, czy też nie, bowiem jego życie w głównej mierze będzie zależało od tego, jakie ma najgłębsze przekonania odnośnie Boga. Jeżeli sądzi, że Bóg jest groźny, mściwy czy zły, to automatycznie będzie się Go bał i nie będzie od Niego niczego oczekiwał. Nie będzie potrafił się Mu poddać, Jemu zaufać czy czegoś od Niego oczekiwać, by nie dostać od Niego tego domniemanego zła jeszcze więcej. Wtedy Wszechmogący będzie dla niego niedostępny i niezrozumiały.
Jakże wielkimi szczęściarzami są ludzie, którzy trafili na mądrych rodziców czy opiekunów. Nie chodzi mi o ludzi regularnie uczęszczających do kościoła, którym w większości tylko się wydaje, że w prawdziwego Boga wierzą, lecz o tych znających PRAWDĘ i stosujących ją na co dzień. Rozglądając się wokoło zauważymy, że takich ludzi jest o wiele mniej niż tych, którzy oskarżają Boga dosłownie o wszystko i nie potrafią zrozumieć, jak Bóg mógł umieścić nas, ludzi, w tak skrajnie różnych warunkach. Aby rozwiązać kwestię tej wielkiej, jednak tylko pozornej niesprawiedliwości, w drugim tomie podeszłam do duszy w zupełnie inny sposób. Pokazałam życie człowieka na ziemi z perspektywy wielu wcieleń. Poprowadziłam cię, drogi czytelniku, od pojedynczego życia, poprzez śmierć i całą egzystencję po śmierci, do następnego fizycznego życia. Dzięki tej wiedzy mogłeś zrozumieć swój los, zobaczyć czy też odczuć swoją odpowiedzialność za to, jak on się dla ciebie układa.
Mam nadzieję, drogi czytelniku, że dzięki wiedzy wyniesionej z tych książek przestałeś bać się śmierci, ponieważ dogłębnie zrozumiałeś, że coś takiego jak śmierć w ogóle nie istnieje, ponieważ rozpoznałeś, że to, co potocznie nazywamy śmiercią, nie jest końcem, a jedynie przejściem z jednego stanu do drugiego. Jesteśmy nieśmiertelni, żyjemy wiecznie, a ta wiedza całkowicie zmienia perspektywę na życie doczesne, jak i Życie w ogóle. Dzięki niej nareszcie możesz odpuścić. Teraz już wiesz, że twoje życie jest niczym innym, jak nieustanną nauką, kiedy to w procesie przechodzenia przez liczne doświadczenia uczysz się na własnych błędach. To właśnie one dają ci głęboką, prawdziwą wiedzę, wynikającą z praktyki. Z samej tylko obserwacji czyjegoś doświadczenia niewiele byś się nauczył. Obserwacja, bez twego udziału w doświadczeniu, nie odcisnęłaby się trwale w twojej podświadomej pamięci. Dałaby ci tylko powierzchowne wyobrażenie o Życiu, a nie głęboką, trwałą wiedzę. Kluczem do nauki jest zatem doświadczenie. Chodzi o to, abyś tę naukę mógł na stałe stosować w praktyce.
Gdy osiągniesz mistrzostwo w jakiejś dziedzinie, zaczynasz naukę w innej, aż opanujesz wszystkie do perfekcji. Wtedy przychodzi czas na sprawdzian naszych umiejętności… Twoja dusza poznaje to samo doświadczenie z innej perspektywy, rodzi się na przykład w rodzinie alkoholików i mimo wpływających na nią niewłaściwych wzorców związanych z alkoholizmem, biedą, niegodziwością, negatywizmem itd., zdaje egzamin z posiadanych umiejętności. Jeżeli mimo trudnych warunków nie podda się tym wzorcom, to zdaje go celująco. To tłumaczy, jakim sposobem dwójka dzieci wychowywanych w tych samych warunkach potrafi wyrosnąć na zupełnie innych dorosłych. Jeden zostaje alkoholikiem, a drugi od alkoholu stroni. Dzieje się tak, ponieważ każde z dzieci uczy się czegoś innego. Jedno musi na przykład nauczyć się panować nad nałogiem, a drugie zapanować nad tym, co się z nałogiem wiąże, np. temat biedy. Musi nauczyć się żyć w takim bardzo negatywnym otoczeniu i nie dać się nim w żaden sposób splamić czy zabrudzić.
Patrząc z perspektywy jednego tylko wcielenia, będzie się ono z całą pewnością wydawało niesprawiedliwe, jednak z perspektywy wielu inkarnacji, owa pozorna niesprawiedliwość rozwiewa się jak mgła. Nie możesz przecież mieć pretensji do siebie ani potępiać kogoś za coś, czego ty sam wcześniej też musiałeś się najpierw nauczyć, co robiłeś czy zrobisz w przyszłości. Mam nadzieję, że poznając prawdę zmieniłeś swoje zapatrywanie na czyjeś naganne czy „negatywne” postępowanie. To zapewne zaoszczędzi ci wiele nerwów, czasu i zdrowia. Na wypadek, gdy jeszcze tego nie przepracowałeś i nie stosujesz tego na co dzień, wiedz, że to, co potępiasz, ściągasz na siebie jako swoje nowe doświadczenia. Najpierw coś krytykujesz, a potem zaczynasz doświadczać dokładnie tychże warunków, na pozór paradoksalnie, gdyż przecież wcześniej wyrażałeś na dany temat negatywną opinię. Ale tak to już jest, że gdy poświęcasz czemuś uwagę, z negatywnym albo pozytywnym nastawieniem, to przyciągasz tę rzecz, okoliczności, cechy charakteru, ludzi itp. do siebie.
O ile w pierwszych dwóch tomach tej serii podeszłam do tematu życia z pozycji jednostki, to w tomie trzecim opisałam życie duszy z perspektywy całej cywilizacji. Przede wszystkim przypomniałam ci, drogi czytelniku, te wspaniałe czasy, w których żyłeś z Bogiem i w Bogu jako Człowiek Kompletny. Przedstawiłam w nim losy ludzkiej duszy z perspektywy całej cywilizacji, od początku jej powstawania do upadku. Rozpoczęłam od czasów, w których człowiek, wraz z innymi duszami, z własnej, nieprzymuszonej woli zstąpił na ziemię po raz pierwszy. Nie zostałeś na nią w żadnym wypadku wygnany, jak uczy religia. Nikt ci do tego kroku nie namawiał, zgłosiłeś się do zstąpienia na ziemię na ochotnika. Razem z innymi utworzyłeś wspaniałą, Świetlaną Cywilizację, gdzie głównym, podstawowym i jedynym budulcem była Prawdziwa Miłość i Wiara w Boga. Dzięki tej Miłości i głębokiej Wierze cywilizacja ta wypracowała na stałe Wyższe Zasady Życia, które obecne są do dziś w każdej ludzkiej istocie, również w tobie, drogi czytelniku. Stworzyła ona tak wielką moc, że stały się one siłą kierowniczą każdej działalności umysłowej. Ta wrodzona boskość przechodziła bez najmniejszej zmiany od generacji do generacji przez eony lat. Z wielkiej działalności Umysłu Najwyższego wyłoniły się miliony lat pokoju i całkowitego zadowolenia.
Pokazałam ci te początki z tak szerokiej perspektywy, abyś zrozumiał, na czym polegało prawdziwe życie i co dawało ci moc i zapał, oraz abyś na podstawie tej wiedzy potrafił korygować własne błędy. Wprawdzie obarczyła cię ona odpowiedzialnością, ale jednocześnie dała narzędzia do zmian prowadzących do życia pod każdym względem lepszego, szczęśliwszego, bezpieczniejszego, zamożniejszego niż do tej pory.
Naświetliłam również krok po kroku, na czym polegał upadek tej wspaniałej cywilizacji, abyś zyskał możliwość rozpoznania własnych błędów celem ich skorygowania i uniknięcia w przyszłości. W taki sposób przekonałeś się, że w żadnym przypadku nie byłeś ani nie jesteś obecnie ofiarą swojego życia, tylko jego sprawcą, a to pozwala przejąć odpowiedzialność za własne życie. Ufam, że dzięki tej wiedzy uwolniłeś się raz na zawsze od nawykowego myślenia o braku wspaniałego Dobra – Boga, w którym na co dzień żyjesz, poruszasz się i masz swój byt. Być może przekonałeś się, że nawykowe roszczenia, z którymi zmagasz się na co dzień, jedynie sprawiają pozory panowania nad tobą, podczas gdy w rzeczywistości to ty masz nad nimi pełną władzę. Lecz co ci po władzy, którą dał ci Bóg, skoro nie zdawałeś sobie sprawy z tego, że w ogóle ją posiadasz, w efekcie czego z niej nie korzystałeś? Nie potrafisz z niej korzystać zawsze wtedy, gdy twój charakter jest mało pogodny, gdy brak ci siły, gdy nie czujesz się bezpieczny. Mam cichą nadzieję, że poprzez studiowanie wykorzystujesz wiedzę zdobytą w moich książkach, a twoje życie nieustannie zmienia się na lepsze. Dzięki niej zyskujesz szansę osiągnięcia siły i mądrości.
Ufam, że dzięki tej wiedzy nie winisz już dłużej Boga ani „złego” losu za swoje trudne, a czasami nieudane życie, bowiem zrozumiałeś, że wszystko, co się w nim odgrywa, sam do siebie przyciągnąłeś. Obecnie masz wybór. Możesz nadal doświadczać tego, co dotychczas, lub zmienić to na coś innego. Zyskujesz nawet możliwość wkroczenia świadomością do nieba, nadal pozostając w fizycznej rzeczywistości. Wybór należy wyłącznie do ciebie.