Drogi czytelniku, aby zrozumieć, o czym tu piszę, wpierw musisz przypomnieć sobie, jak z Kompletnej, Całkowitej Istoty stałeś się gorszą wersją siebie, w efekcie czego pozbawiłeś się mocy, którą wcześniej posiadałeś. Niegdyś, gdy jako członek wspaniałej Świetlanej Cywilizacji działałeś jako Całkowita, Kompletna Istota, byłeś po brzegi wypełniony miłością i z radością mogłeś dzielić się jej nadmiarem. Być może powiesz, że wtedy było to łatwe, gdyż wszyscy z miłością pomagali sobie nawzajem i z miłością pracowali na rzecz innych. Robili to bez najmniejszej myśli o sobie. Nikt się nie wyłamywał, ponieważ nie istniały w nim cele egoistyczne, zwłaszcza w tym, co było dobre dla wszystkich. Automatycznie powodowało to, że obfitość wszystkiego była na użytek wszystkich ludzi. Nigdy nikomu niczego nie brakowało. Wszystkiego było w nadmiarze.
Z czasem jednak odsunąłeś się od Boga i reszty cywilizacji. Jak już wiesz, na szczęście nie uczynili tego wszyscy ludzie. Lecz ty wraz z innymi wycofałeś się z gospodarki głównej, jak ją wtedy nazywano. Nie ma znaczenia, czy zrobiłeś to pierwszy, czy poszedłeś w ślady innych. Najpierw zrobił to jeden człowiek, potem drugi, a za nim poszedł następny. Wtedy wydawało ci się, że nie robiłeś nic złego. Żądałeś przecież tylko wolności do samodzielnego działania. Tak naprawdę pragnąłeś zmiany. Trudno powiedzieć, czy zrobiłeś to z przesytu, czy z jakiegoś innego powodu. Tak czy inaczej, coraz bardziej ciągnęło cię do rzeczy materialnych i zacząłeś zapominać o sprawach duchowych. Brałeś wszystko w swoje ręce i nie pozwalałeś, by wypełniał się przez ciebie Boski plan. Przestałeś myśleć o tym, co jest dobre dla ogółu, gdyż coraz częściej myślałeś wyłącznie o sobie.
Nie zauważałeś wtedy jeszcze, że wraz z decyzją wzięcia wszystkiego w swoje ręce przestałeś myśleć o innych. Cokolwiek robiłeś, wszystko ci ciążyło. Oczywiście nie zdawałeś sobie sprawy, że zstępując w świat materialny zacznie ci brakować sił, że bez Boga i Jego Mocy nie będziesz w stanie sam z siebie czegokolwiek stworzyć. Przedtem działałeś w wiecznym teraz. Wszystko, o czym pomyślałeś, pojawiało się natychmiast. W wiecznym teraz nie ma czegoś takiego jak czas czy przestrzeń, nie ma czegoś takiego jak wczoraj czy jutro. W momencie przejścia ze sfery duchowej w materialną zabrakło ci Mocy Boga do stwarzania natychmiastowych manifestacji, lecz nadal na nie czekałeś. W taki sposób do świadomości twojej oraz innych ludzi został wprowadzony czas i przestrzeń. Wraz z czynnikiem czasu pojawił się czynnik wzrostu. Żądając dla siebie wolności do samodzielnego działania, nie rozumiałeś wtedy jeszcze, że każdy człowiek żyjący w Bogu jest jak ta kropla w Oceanie. Jest jej dobrze tylko wtedy, gdy wraz z innymi kroplami tworzy jedność z Oceanem. Sytuacja radykalnie się zmienia, gdy pojedyncza kropla odłącza się od Oceanu. Dla Oceanu nie robi to żadnej różnicy, jedna kropla więcej, jedna mniej, natomiast każda kropla z osobna bardzo silnie odczuwa tę rozłąkę.
Identycznie było ze wszystkimi ludźmi odłączającymi się od Boga. Chciałeś być samodzielny, niezależny i przestałeś oddawać wszystko Bogu, jak dotychczas. Takie postępowanie sprawiło, że zacząłeś oddalać się nie tylko od Boga, ale i od reszty członków Świetlanej Cywilizacji. Proces ten odbywał się automatycznie, za sprawą wibracji. Jednostki, które nadal przebywały w Bogu, wibrowały na zupełnie innym poziomie. Zauważyłeś, nie wiedząc, dlaczego tak się działo, że przestałeś dawać sobie radę ze swoim życiem jak dawniej. Nie potrafiłeś pojąć nagłej straty mocy, ponieważ nie byłeś już w stanie powiązać faktu odejścia od Boga z jej utratą. Pozbawiłeś siebie świadomości, że to właśnie życie z Bogiem i w Bogu daje moc, że bez Niego ci jej zabraknie. Gdybyś to wiedział, być może nie podjąłbyś takiej decyzji albo przynajmniej byś się nad nią bardzo dobrze zastanowił.