Wzorzec szukania ratownika czy zbawcy na zewnątrz siebie ma głębokie korzenie psychologiczne i społeczne. Wywodzi się przede wszystkim z naszych najwcześniejszych doświadczeń życiowych – jako niemowlęta i małe dzieci jesteśmy całkowicie zależni od opiekunów w kwestii przetrwania i bezpieczeństwa. Ten pierwotny wzorzec często pozostaje aktywny w dorosłym życiu, wzmacniany przez różnorodne czynniki kulturowe i społeczne.
Religie często przedstawiają bóstwa jako zewnętrznych wybawicieli, baśnie i literatura popularyzują motyw księcia czy rycerza przybywającego z pomocą, a współczesne media promują obrazy "silnych przywódców" jako rozwiązujących wszelkie problemy. Do tego dochodzą głęboko zakorzenione mechanizmy psychologiczne, takie jak tendencja do unikania odpowiedzialności za własne życie, lęk przed podejmowaniem samodzielnych decyzji, wyuczona bezradność czy fundamentalna potrzeba przynależności i opieki, połączona z niewiarą we własne możliwości.
Znaczącą rolę odgrywają tu również doświadczenia traumatyczne – sytuacje, w których faktycznie potrzebowaliśmy zewnętrznej pomocy, momenty bezradności zakończone otrzymaniem pomocy z zewnątrz, czy wydarzenia przekraczające nasze ówczesne możliwości radzenia sobie z nimi. Nie bez znaczenia są również przekazy rodzinne, gdzie rodzice nieświadomie komunikują dzieciom, że nie są w stanie poradzić sobie same, a także wzorce zależności w rodzinach i brak wsparcia w rozwijaniu samodzielności.
Przezwyciężanie tego wzorca wymaga zwykle długotrwałej pracy nad sobą, obejmującej rozpoznanie własnych zasobów i możliwości, budowanie wiary w siebie, stopniowe przejmowanie odpowiedzialności za własne życie, przepracowywanie traum i ograniczających przekonań, a także świadome rozwijanie samodzielności i poczucia, że jesteśmy sprawczy o własnych siłach.
Każdy dzień przynosi nowe wyzwania, z którymi na pierwszy rzut oka nie bardzo wiemy, jak sobie radzić. Wielu ludzi znajduje się ponadto na ścieżce rozwoju duchowego, czytają literaturę na ten temat, uczęszczają na różne zajęcia, medytują itp. Już sam rozwój duchowy, dodatkowo do codziennych obciążeń świata materialnego, niesie ze sobą wiele wyzwań. Zaczynamy dostrzegać, że oprócz znanego nam od niemowlęctwa świata fizycznego istnieje jeszcze inna sfera, która dla większości stanowi wielką nieświadomą.
Odkrywanie, że świat jest czymś o wiele większym, niż pierwotnie zakładaliśmy, potrafi chwilami być wręcz przerażające. Dotyczy to również tych, którzy „siłą”, a zatem przy pomocy środków psychoaktywnych katapultują się w regiony świata metafizycznego. Odbieramy wrażenia, jakie otwierają się przed nami i widzimy istniejącą rzeczywistość, która wcześniej pozostawała przed nami zakryta. Problemem jest tutaj nie samo rozpoznanie metafizycznych fenomenów. Jesteśmy bowiem nieustannie bezpieczni, a wszystkim, co istnieje, rządzi współczująca i wszechmogąca Miłość. Problemem jest poprawne zrozumienie tego, co tak naprawdę w tych wyższych światach widzimy.
Na początku najczęściej błędnie interpretujemy to, co odbieramy przy pomocy wyższych, niefizycznych zmysłów. Przypomina to sytuację z czasów naszego niemowlęctwa. Wówczas również błędnie interpretowaliśmy rzeczywistość wokół, dopiero w procesie rozwoju naszych fizycznych oczu nauczyliśmy się właściwie odczytywać otaczający nas świat.
Osobom spoglądającym w światy niefizyczne bardzo łatwo jest pomylić, z jakimi fenomenami, czy istotami zamieszkującymi tę wyższą rzeczywistość mają tak naprawdę do czynienia. Paradoksalnie, gdy otwieramy nasze metafizyczne oczy w pierwszej kolejności zaczynamy dostrzegać najmniej wartościowych przedstawicieli światów subtelnych, gdyż ich wibracja znajduje się najbliżej naszej fizycznej rzeczywistości. Tymczasem w tej pierwszej fazie rozpoznania potrzeba nam największej porcji krytycznego myślenia i oglądu. Jednak bywa, że zafascynowani wyższymi doznaniami otwieramy się na istoty zasługujące na najmniejsze zaufanie.
Niektórzy z niższych przedstawicieli światów subtelnych, a w szczególności duchy zmarłych, widząc nasze przerażenie niewiadomą, z jaką jesteśmy w tych wyższych wymiarach konfrontowani, oferują nam swoją „przyjaźń” i rolę przewodnika po wyższych wymiarach. Wiedzeni pragnieniem bycia prowadzonym, czy wręcz zbawionym – a wzorzec ten omówiliśmy na początku tego artykułu – bez zastanowienia wchodzimy w silne relacje z duchami zmarłych, które po fizycznej śmierci nie odeszły w zaświaty. Cierpią one na chroniczny brak energii, który mogą po części złagodzić odbierając ją żywemu człowiekowi, z którym się komunikują.
Tego typu związek prowadzi wprawdzie dla inkarnowanego człowieka do pewnego rodzaju pomocy przy poznawaniu świata subtelnego, jednak za cenę nawiedzenia i pogłębiającego się wraz z upływającym czasem cierpienia. Fenomen ten nie dotyczy tylko ludzi korzystających ze środków zmieniających świadomość, lecz również o wiele większej grupy tych, którym świadomość podnosi się spontanicznie. Fenomen ten wynika z wielkich zmian energetycznych, przez które obecnie przechodzi nasza planeta oraz cała zamieszkująca ją ludzkość.
Pamiętajmy zatem nieustannie o tym, że świat fizyczny oraz światy subtelne są tworem niezwykle złożonym i że od każdego badacza na samym początku poznawania czegokolwiek nowego wymagana jest największa porcja uwagi i namysłu. Nadmierny entuzjazm może stać się tutaj bramą do poważnego cierpienia.
Pytania lub komentarze? Wyślij maila: info@wandapratnicka.pl
DODATKOWE INFORMACJE:
1. Więcej informacji odnośnie symptomów nawiedzenia:
2. Jak sprawdzić, czy Ty lub ktoś Ci bliski ma do czynienia z nawiedzeniem:
3. Chcesz się dowiedzieć, w jaki sposób odprowadzamy duchy?
6 kwiecień 2025
23 marzec 2025
26 styczeń 2025
12 styczeń 2025
29 grudzień 2024
1 grudzień 2024
17 listopad 2024
20 październik 2024
6 październik 2024
22 wrzesień 2024
8 wrzesień 2024
25 sierpień 2024
11 sierpień 2024
28 lipiec 2024
Więcej wpisów