Articles

Misja specjalna - ratować żywych i umarłych


 

Gwiazdy mówią, wrzesień 2001  

 

Powoli zrozumiała, że pomagać ludziom i zbłąkanym duszom to jej powołanie i obowiązek. I tak z bizneswomen, która śmigała dobrej klasy samochodem między Gdańskiem a położonym nad jeziorami domem w Przywidzu, przemieniła się w uzdrowicielkę dusz, ciał i domów... Nikt jej nie może zarzucić, że zrobiła to dla pieniędzy czy sławy.

Mimo dostatku finansowego jej życie nie było usłane różami. W pewnym momencie zrozumiała, że nie może się koncentrować na swoich przeżyciach i cierpieniach, ale powinna nieść pomoc potrzebującym, bo po to się urodziła.

Dziś wie, że swoją wiedzę i umiejętności przyniosła z poprzednich wcieleń.

Uświadomiła to sobie wyraźnie, gdy z dwójką przyjaciół znalazła się w starym kościele. Każde z nich miało własną wizję, która pokrywała się z wizjami pozostałych. Zrozumieli, że spotykali się przez wiele wcieleń, a teraz też mają razem sporo do przerobienia i nie wolno im tej wiedzy trzymać dla siebie.

- Wiem, że mam solidną ochronę i opiekę duchową - mówi pani Wanda. - Dlatego zajmuję się nawet beznadziejnymi, zdawałoby się, przypadkami. Oczywiście, najpierw sprawdzam, swoimi metodami, czy rzeczywiście mogę pomóc, czy też powinnam odesłać tę osobę do innego terapeuty albo do lekarza. Naszą rozmowę przerywa telefon. Uzdrowicielka skrzętnie zapisuje w grubym zeszycie imię i nazwisko osoby, której trzeba pomóc. Pyta o imiona rodziców, dokładny adres, datę urodzenia. Potem mówi:

- Proszę zaczekać, zaraz sprawdzę, czy będę mogła pomóc...

Za chwilę:

- Tak, rzeczywiście w waszym mieszkaniu są duchy. Będę oczyszczała. Czy niedawno umarł ktoś z rodziny? Proszę podać imię, nazwisko, stopień pokrewieństwa...

Po krótkiej przerwie może już odpowiedzieć:

- Nie, to nie on. Ten już jest w strefie, do której powinien trafić po śmierci. Proszę się zastanowić, kto to mógłby być.

Nagle pyta:

- A po kim się państwo wprowadzili do tego mieszkania? Przecież tam ktoś odebrał sobie życie!

Dusza poprzedniego lokatora jest nadal w tym mieszkaniu

On nie odszedł, bo się boi kary za to, że targnął się na własne życie... Proszę się nie martwić, oczyszczę mieszkanie, a jego poprowadzę ku światłu.

Kolejny telefon. Z Australii. Pani Wanda włącza "szczekaczkę", bym nie musiała się domyślać treści rozmowy. - Pani pomogła mojej kuzynce z Nowego Jorku. Uwolniła ją pani od depresji i alkoholu. Proszę o pomoc dla mego syna. Ma 18 lat, jest bardzo zdolny. Od trzech miesięcy, kiedy rozstał się ze swoją dziewczyną, popadł w jakieś otępienie, zaczęły się lęki. To duchy czy choroba psychiczna?

- Proszę mi podać dokładną datę jego urodzin.

Chwila skupienia i uzdrowicielka mówi, że to ani jedno, ani drugie. Chłopiec był na przyjęciu. Owszem, wypił tam kilka drinków, żeby dodać sobie odwagi, ale potem zjadł jakąś sałatkę z owocami morza. Nastąpiło zatrucie jadem. Trzeba zrobić badanie krwi i próby wątrobowe, aby ustalić, co to za bakteria zagnieździła się w organizmie. Ona może go wspomagać energetycznie na odległość, ale leczenie farmakologiczne jest w tym przypadku niezbędne.

Po drugiej stronie linii słychać wyraźne westchnienie ulgi i słowa podzięki.

Pani Wanda włącza automatyczną sekretarkę i proponuje spacer nad jezioro, abyśmy mogły spokojnie porozmawiać. Do torby wrzuca kilka grubych zeszytów.

- To moje archiwum - objaśnia.

Na molo, które wcina się w jezioro sporym trójkątem, wybieramy boczną ławeczkę. Widać stąd jeszcze zieloną ścianę lasu i harcujące ryby oraz zanurzające się w wodę słońce.

- Tu maluję, tu się regeneruję i tu przyprowadzam moich klientów, którzy tracą poczucie sensu życia - mówi terapeutka.

Dowiaduję się, że kiedy pomogła synowi sąsiadki wyleczyć się z narkomanii, to z podobną prośbą zwróciła się do niej mieszkająca w Niemczech znajoma tamtej kobiety. Potem zjawił się u niej znajomy tej znajomej.

Przyjechał specjalnie z Hamburga, usiadł naprzeciw uzdrowicielki z ironiczną miną i powiedział zadziornie:

Mam w sobie takiego małego pijaczka. I co? Może pani i jemu da radę?

- Może go pani wyprosi z mego ciała? Jak pani taka mocna, to proszę spróbować!

Wzięła od niego wszystkie potrzebne dane, jeszcze przy nim sprawdziła, czy to faktycznie sprawka "ducha-intruza" i oznajmiła, że będzie pracować z nim na odległość.

- A dlaczego nie bezpośrednio? - zaperzył się klient.

- Bo takie są moje metody pracy i zasady bhp - odpowiedziała spokojnie.

Po jakimś czasie posłaniec przyniósł jej olbrzymi bukiet kwiatów i umówione honorarium. To był znak, że się udało, o czym ona dobrze wiedziała, ale ucieszyło ją, że jej podopieczny napisał list, w którym donosił:

"Teraz mogę sobie wypić drinka i nie muszę sięgać po następnego. Zanim panią spotkałem, byłem postrachem dla rodziny. Spaskudziłem każde przyjęcie, bo musiałem się upić do nieprzytomności i najczęściej demolowałem mieszkanie czy lokal publiczny, w którym odbywała się impreza. Teraz to przeszłość. Dziękuję."

- Do tego mężczyzny przykleił się duch poprzedniego właściciela warsztatu samochodowego. Mężczyzna ten zginął w wypadku na skutek nadużywania alkoholu. Kiedy uświadomiłam duchowi, że jego ciało już od roku leży w grobie, a on przeszkadza żyć i pracować człowiekowi, który kupił jego warsztat, bardzo łatwo "odkleił się" i powędrował wyżej.

Wiele rozstrojów nerwowych, bezsenności, depresji, lęków czy nałogów powodują błąkające się duchy albo duchy bliskich, które nie mają świadomości, że ich ciało jest już martwe.

Guzy czy narośle to też często "siedliska" obcych bytów.

Kiedy się te byty wyprowadzi z ciała, guz usycha i odpada.

- Podobnie bywa ze schorzeniami psychicznymi. Przecież nawet psychiatrzy używają terminu "zespół zwielokrotnionej osobowości" czy "rozdwojenie jaźni". Wiele przypadków schizofrenii czy paranoi to sprawa opętania, czyli zawłaszczenia ciała przez inny byt duchowy - tłumaczy mi uzdrowicielka. - To, co ja robię, jest oczyszczaniem człowieka z obcych bytów. Kiedy jednak zachodzi taka potrzeba, pomagam chorym uporać się z dolegliwościami fizycznymi. Udało mi się wyciągnąć znajomą z nowotworowego schorzenia jelita grubego, dzięki czemu uniknęła operacji i sztucznego odbytu. Pomogłam w takich niby błahych przypadkach, jak np. zapalenie płuc czy zawał serca. Ale coraz więcej ludzi z całego świata dzwoni i prosi o pomoc dla bliskich, którzy mają przywidzenia, lęki, depresje, nałogi, psychozy.

Pracuję na odległość, a efekty mojej pracy odnotowane są w tych zeszytach. Prowadzę moich klientów tak długo, jak potrzeba. Czasem wystarczy tydzień, ale zdarzyło się, że musiałam pracować aż 8 miesięcy, aby odprawić ducha, który ciągle wracał. Podobnie oczyszczam nawiedzone domy i mieszkania.

Hanna Nowakowska

 

 Artykuł na stronie Gwiazdy Mówią