Jeżeli prześladuje Cię bulimia i nic Ci nie pomaga, to bardzo prawdopodobne, że można Ci pomóc. Bulimia zdarza się najczęściej u ludzi opętanych przez ducha, który pragnie się obżerać. Człowiek chciałby zjeść tylko taką ilość, jaka jest mu potrzebna do życia. Duch, który za życia był obżartuchem chce jeść do syta i więcej. Człowiek wie, że ilości, które znalazły się w jego żołądku wystarczają na cały tydzień bez jedzenia. Poza tym czuje się z tak wypełnionym żołądkiem bardzo słabo, niektórzy ludzie obawiają się przytyć. Są wtedy targani przeciwnymi myślami. Z jednej strony poddają się sugestiom ducha, aby jeść bez umiaru, z drugiej strony nie chcą ponosić konsekwencji obżarstwa. Wpada im wtedy do głowy pomysł, aby zwymiotować to co się zjadło. Wymiotowanie najczęściej nie jest pomysłem ducha, ale bulimia wywołana jest przez jego pragnienie obżarstwa.
Dla wielu ludzi jedzenie jest jedyną radością życia. Wstają od stołu i już myślą, co będą jedli podczas następnego posiłku. Niekoniecznie są to grubasy. Znam ludzi szczupłych, którzy tak robią. Gdy umiera taki człowiek, jego przywiązanie do jedzenia nie pozwoli mu przejść na drugą stronę kurtyny śmierci ze względu na urojony lęk o to, że nie będzie tam miał co jeść. Duch boi się, że umrze z głodu, nie zdając sobie sprawy, że już nie żyje. Takie duchy podczepiają się do człowieka, dla którego jedzenie też jest przyjemnością. Dzieje się to najczęściej podczas jedzenia. Chcą „jeść” razem z nim, czerpiąc z tego radość, jak za życia. Taki człowiek je tak długo, jak podczepiony duch ma ochotę jeść.
Niestety nasze ciało nie jest w stanie przetrawić kalorii, jakie dostarczamy mu tym nadmiernym jedzeniem. Na nic zdadzą się diety odchudzające, obliczanie kalorii, jeżeli nie jesteśmy w stanie odejść od stołu w momencie, gdy przyjęliśmy odpowiednią dla nas ilość pożywienia. Taki człowiek może mieć świadomość, że gdy za dużo zje, to się roztyje. Może mu przyjść do głowy takie rozwiązanie, że będzie się opychał, a potem to co zjadł, zwymiotuje.
Gdy byłam z wizytą w stolicy, moja serdeczna kole-żanka zaprosiła mnie na obiad do znanej restauracji słynącej z tego, że dają tam jeść dużo i dobrze. Było tłoczno, wiele osób czekało na stoliki. Na wielkich półmiskach przyniesiono nam nasze potrawy, a ja ze zdumieniem spytałam, kto to zje, bo dla mnie ta porcja starczyłaby na kilka dni. Pomyślałam, że zjem ile będę mogła, a resztę zostawię. Jedzenie było przepyszne i zostało go jeszcze bardzo dużo na talerzu i u mnie i u koleżanki, gdy ta spytała: „I co dobre?”. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą: „O tak, miałaś rację tu naprawdę dają dobrze jeść, tylko za dużo”. Na to ona: „To chodź do ubikacji, puścimy pawia i będziemy mogły jeść dalej”. Spojrzałam na nią zdziwiona a ona odparła, że zawsze tak robi. „Tylko dlatego jestem taka szczupła. Gdybym sobie pozwoliła na całe to jedzenie, a bardzo lubię jeść, wyglądałabym jak armata”. Dopiero wtedy spostrzegłam, że ma kłopoty z cerą, które skrzętnie ukrywała pod warstwą pudru. Miała podczepione duchy i kiedy ją oczyściłam, nie miała już potrzeby pochłaniać tak dużych ilości jedzenia i jak to nazywała „puszczać pawia”.