W normalnym stanie świadomości działają w nas mechanizmy obronne, podobne do czujek, które ostrzegają, że ktoś chce do nas wtargnąć. Bywają jednak sytuacje, kiedy ludzie tracą nad sobą kontrolę i nie są siebie świadomi. Zdarza się to po wypiciu alkoholu, zażyciu narkotyków, w każdym odmiennym stanie świadomości (nawet po wypaleniu papierosa!), po utracie przytomności, silnym uderzeniu w głowę, w czasie operacji, gdy jesteśmy pod narkozą. Duch może wtedy zawładnąć ciałem bez naszej wiedzy i zgody. Czasami bliscy, przyjaciele, znajomi nie chcą wtrącać się w jego życie uważając, że to co dany człowiek robi jest jego sprawą, że każdy ma prawo przeżyć życie tak, jak chce. Czasami wynika to z ogólnie panującej znieczulicy. Najczęściej jednak są oni tak bardzo zaabsorbowani sobą, obowiązkami w domu, pracy, że nie zauważają obok siebie osoby potrzebującej pomocy. Po naszych długich utarczkach z duchem przebywającym w ciele znajomego dochodzimy do wniosku, że nawiedzony człowiek swoim postępowaniem tak nam dokuczył, że mamy go serdecznie dość, najlepiej niech zniknie nam z oczu.
Jest to oczywiście to, czego duch pragnie najbardziej - mieć opętanego w całości dla siebie. To, co duch robi z nami przypisujemy złośliwości nawiedzonego, a ten myśli o nas dokładnie to samo. Nie zdajemy sobie sprawy, że pomiędzy nami a nawiedzonym jest ogromna przepaść, którą w całości wypełnia duch, w której pociąga za wszystkie sznurki, oczywiście niewidoczne dla oka. Odsuwamy się od nawiedzonego, a on od nas. Duch ma nas z głowy, nawiedzony coraz bardziej pogrąża się w beznadziei i jest już o krok od decyzji o samobójstwie, a duch od uwolnienia się od nieodpowiedniego obiektu. Zaczyna udowadniać nawiedzonemu, że jego życie kompletnie nie ma sensu. Jak? Poprzez ciągłe obrzydzanie mu wszystkiego. Cokolwiek by nie zrobił, jest źle. Nie jest to zwykłe krytykowanie w celu wskazania błędów, które można naprawić. Duch pragnie przekonać nawiedzonego, że jest kompletnym zerem, śmieciem, nawet nie kimś, a czymś bez wartości. Najtrudniej jest duchowi na samym początku, kiedy człowiek ma jeszcze dużo samoświadomości, wie, że potrafi czegoś dokonać, że jest kochany, akceptowany itd. Gdy duch zaaranżuje lub natrafi u nawiedzonego na jakiś dołek psychiczny, wykorzysta tę szansę, gdyż wtedy będzie mu go dużo łatwiej pogrążyć. Gdyby pomimo zabiegów ducha człowiek nadal miał oparcie w rodzinie lub przyjaciołach, duch miałby wielkie problemy namówić go do samobójstwa. (...)
Zdarza się, że duch przez dłuższy czas namawia człowieka do samobójstwa, a ten nie reaguje. Może zacząć go wtedy nakłaniać do zabójstwa. W wielu krajach za zabójstwo można zostać skazanym na karę śmierci i duch o tym wie. Dla niego to wszystko jedno, w jaki sposób uwolni się od niechcianego człowieka. W końcowym efekcie rezultatem dla człowieka będzie śmierć, a dla ducha wolność.