Gdy myślimy o nawiedzonym domu, kojarzy nam się on ze starą, opuszczoną posiadłością, w której straszy, do której lękamy się podejść, nie mówiąc już o zamieszkaniu. Takie ekstremalne nawiedzenia to wyjątki. Istnieje całe spektrum nawiedzeń od całkiem lekkich, zupełnie nieszkodliwych, po bardzo ciężkie. Niektóre jedynie utrudniają ludziom życie, ale są i takie, które całkowicie je uniemożliwiają.
Jak dochodzi do takich fenomenów? Ich przyczyną są duchy o specyficznym charakterze. Dla wielu ludzi jedynym celem w życiu jest zarabianie coraz większych pieniędzy, zdobywanie i utrzymanie jak największego majątku. Pojęcie majątku, czy bogactwa jest oczywiście rzeczą względną. To, co dla jednego jest wielkim bogactwem, dla innego człowieka nie stanowi większej wartości. Powyżej wymieniony typ człowieka nie widział za życia niczego innego, poza zdobywaniem fortuny. Tak bardzo się do niej przywiązał, że ani za życia, ani po śmierci nie jest jej w stanie zostawić. Wcale nie chce umierać, ale skoro musi, zastanawia się, co ma z nią zrobić. Najchętniej zabrał by ją ze sobą, ale jak? Może zostawić go komuś w spadku? O nie, zbyt ciężko na to wszystko pracował. Poza tym nikt inny nie zadba o niego w odpowiedni sposób. On jako człowiek nigdy się nie liczył, nigdy dla siebie nic dobrego nie zrobił, nigdy nie odpoczął, niczego nie zwiedził, nawet o sobie nie pomyślał, a teraz ma to wszystko ot tak zostawić? Nigdy. To było zbyt wielkie poświęcenie, dla majątku zaprzedał przecież duszę.
Gdy człowiek zauważa, że nie może po śmierci zabrać majątku ze sobą, oraz nie chce go nikomu zostawiać postanawia zostać przy nim na zawsze. Nawet jeżeli zapisze go krewnym pod presją zbliżającej się śmierci, to i tak go sobie odbierze. Załóżmy, że człowiek ten przez większość życia ciułał grosz do grosza, żeby wybudować sobie na starość dom. Uskładał dość pieniędzy na materiał, ale nie wziął nikogo do pomocy, tylko budował go sam dzień po dniu, wkładając w budowę całą energię. Ledwo co skończył budowę i umarł. Ciężki jest wtedy los spadkobierców lub nabywców, którzy w nim zamieszkają. Będą musieli zapłacić bardzo wysoką cenę za każdą cegiełkę, za każdą kropelkę potu wylanego przy budowie. Jak długo będą w nim mieszkać, nie zaznają spokoju. Dopiero gdy się wyprowadzą, odzyskają wolność. Każdy następny nabywca powtórzy los swoich poprzedników.
W niektórych z takich nawiedzonych domów albo gospodarstw rolnych, mieszkają żywi lokatorzy, którzy znali właściciela za jego życia. Nie zmienia to jednak ich sytuacji. Ich żywot przypomina piekło na ziemi.
Inną grupę stanowią duchy, które umarły nagle np. w wypadku i nie zdają sobie sprawy ze swojej śmierci. Ta grupa jest pod względem charakteru zupełnie inna od poprzedniej. Funkcjonują one tak, jak za życia. Wyjechały z domu do pracy i po południu wróciły tam już jako duchy. W międzyczasie wydarzył się bowiem tragiczny wypadek, w którym zginęły na miejscu. Było to dla nich nagłe i nieprzewidziane zdarzenie, którego nie zarejestrowały. Tak niewiele się dla nich zmieniło, że sądzą, iż żyją nadal. Wyjeżdżają jak co dzień do pracy, chodzą na zakupy, wracają do domu. Część dnia mogą spędzać w firmie "pracując", a drugą w domu, czy u znajomych. Jeżeli mieszkały z kimś wspólnie, z rodzicami, z przyjacielem, z mężem czy żoną, to po śmierci wracają do swoich bliskich, jak gdyby nic się nie stało. Film "Szósty zmysł" doskonale pokazuje, co dzieje się z duchami, które nagle zginęły i nie domyślają się, że już nie żyją. Proponuję wszystkim, którzy w nagłym wypadku stracili swoich bliskich, żeby go zobaczyli. Przedstawia on omawiane tu zależności bardzo prawdziwie, bez nadużywania fikcji.
Gdy duch w jakiś sposób przegapi moment śmierci, to jakby nigdy nic zamieszka w naszym domu. W pierwszych dniach po pogrzebie może nam się to jeszcze podobać, ale potem zacznie być problemem. Gdy do tego dojdzie, wszystko będzie zależało od tego, jakim człowiekiem był duch za życia. Jeżeli miał schludną, ugodową, delikatną naturę, to możemy nie doświadczyć wielu fizycznych przejawów jego pobytu. Będziemy się wprawdzie czuli nieswojo, często dość zmęczeni, w nocy nie wiadomo z jakich przyczyn będziemy się nagle budzić, ale z czasem do tego przywykniemy. Gdy duch był za życia bałaganiarzem, nie zwracał na nikogo uwagi, to teraz również będzie hałasował, stukał, przewracał, przestawiał, bałaganił. W takim domu nie tylko będzie się gorzej mieszkać, ale zaczniemy też chorować, będzie nam brakowało energii, nie będziemy widzieli przed sobą celu, powstaną nieporozumienia, nie wiadomo z jakiej przyczyny. Gdy będziemy mieli ochotę się zdrzemnąć, duch akurat wtedy będzie miał ochotę postukać. Niektóre duchy mają świadomość, że umarły i chcą się z nami skontaktować. Mogą więc w ten sposób próbować zwrócić na siebie uwagę. Czasami robią to bezskutecznie całymi latami, a my to zupełnie ignorujemy. Mocno się wtedy denerwują i po jakimś czasie mogą stać się bardzo złośliwe. Odsyłam do rozdziału "Kłopoty z naszymi dziećmi", gdzie opisuję historię ducha, który nie mogąc w żaden inny sposób skontaktować się ze swoją siostrzenicą zaczął ją bić, opętując jej syna. Gdy nawiązała z nim kontakt, syn więcej nie podniósł na nią ręki.
Może być też tak, że ani ludzie zamieszkujący dom nie będą mieli świadomości istnienia duchów ani duchy świadomości istnienia ludzi innych niż one. To tak jakby na jednej przestrzeni biegły równolegle dwie płaszczyzny, a gdy się czasami przetną, to duchy będą nas żywych uważały za duchy, tak samo jak my ich. W bardzo obrazowy sposób pokazuje to film "Inni". Po jego obejrzeniu niejeden z was zacznie się zastanawiać, czy aby sam nie jest duchem, który przeoczył moment śmierci.
W swej pracy spotykam wiele przypadków, w których moi klienci zamieszkali w nowym, wybudowanym przez siebie domu, a pomimo tego dzieją się tam rzeczy przypominające powyższą sytuację. Bywa, iż stwierdzam, że powodem nieszczęść jest nawiedzenie, i to przez wiele duchów. Słyszę wtedy od klientów: "Pani Wando, gdy budowaliśmy ten dom, to wspominano nam, że mieścił się tam taki mały cmentarz, ale było to tak dawno temu, że nie wzięliśmy tego pod uwagę".
Wiele jest historii o nawiedzeniach, wynikających z budowy domu w niewłaściwym miejscu. W dzisiejszych czasach panuje trend do budowania domów dosłownie wszędzie, gdzie tylko się da. Kiedy czasami przejeżdżam koło takiej budowy, a wiem co było lub działo się tam wcześniej, włos jeży mi się nie tylko na głowie. Mam bowiem świadomość w jakie nieszczęścia popadną ludzie, którzy tam zamieszkają. Prawie zanikła stara mądrość nakazująca, aby przed każdą budową domu, wielkiego czy małego, sprawdzić grunt pod kątem tego, czy nadaje się na zamieszkanie. Nie tylko pod względem umiejscowionych tam żył wodnych, uskoków tektonicznych ale również historii danego miejsca. Są bowiem miejsca, na których w żadnym wypadku nie należy stawiać jakichkolwiek budynków. W pierwszym rzędzie należą do nich wszelkie cmentarzyska, różnego rodzaju pobojowiska, nie tylko wielkich bitew, ale nawet małych potyczek, miejsca katastrof czy mordów. Zwracam na to uwagę, bo zauważyłam, że wielu ludzi zupełnie nie ma świadomości zagrożenia, które w przyszłości zrujnuje życie całej rodzinie
Gdy zamieszkamy w domu postawionym na miejscu byłego cmentarza, pola bitwy, miejsca rozstrzelania zakładników, zbrodni, czy katastrofy, to narażamy się na współprzeżywanie najcięższych ludzkich doświadczeń, samobójstw najbliższych a może nawet i swojego. Tego właśnie chcemy uniknąć budując dom lub wprowadzając się do nowego mieszkania. Nawet mieszkanie warto sprawdzić, odnośnie tego, czy poprzedni właściciel umarł, a jeżeli tak, to czy przeszedł na drugą stronę.